*Melanie*
Luke wytłumaczył mi wszystko, co związane z moją nową
osobowością, również, co będę robiła, jako asystentka trenera. Z tego co
wiadomo, to ma on straszny nieład w dokumentach oraz mam pilnować terminów jego
spotkań. Nie potrzebna byłaby mu asystentka, gdyby nie zapominał o pilnych
spotkaniach służbowych oraz umiałby zaplanować sobie czas pracy tak, aby zdążyć
ze wszystkim. Ale dzięki temu znalazłam pracę i mam nadzieję, że któregoś dnia
nie dostanę wymówienia, gdyż wszystko będzie nadrobione.
Pierwsza noc w nowym domu była trudna. Najpierw nie miałam
gdzie spać wraz z przyjaciele, więc szybko pojechaliśmy do najbliższego sklepu
po dmuchany materac. Cali szczęśliwi chcieliśmy już do napompować , lecz
okazało się, że Luke nie ma pompki w bagażniku, która zawsze tam była. Chyba
któremuś z jego przyjaciół była potrzebna. No to znów mieliśmy rundkę do sklepu.
W późnych godzinach skończyliśmy trudzić się z naszym legowiskiem, więc gdy
okazało się, że nie mamy żadnego koca, byliśmy załamani. Spaliśmy bez
przykrycia i do tego w cienkich ciuchach. Może i byliśmy przytuleni do siebie,
ale to nie uchroniło nas całkowicie przed zimnem. Większość nocy nie spałam z
powodu warunków w jakich spędziliśmy noc, więc teraz wyglądam jak wyglądam.
Dopiero rano wpadliśmy na pomysł, że mogliśmy włączyć ogrzewanie. No cóż...
zrobimy to następnym razem,
Chodzę pomiędzy regałami i wybieram dodatki do swojego
pokoju, który będzie czarno-czerwony, a przyjaciel zajmuje się sprawami
papierkowymi związanymi z dowozem mebli, które zdążyliśmy już wybrać. Trochę
przy tym się posprzeczaliśmy, ale wszystko na szczęście jest już dobrze.
- Wybrałaś już wszystko? - zapytał Luke, który znikąd zjawił
się obok mnie. Nie lubiłam jak tak wyskakiwał, bo wtedy moje serce wali jak
oszalałe.
- Chyba tak - odpowiedziałam mu i ruszyliśmy do kasy.
Oczywiście chłopak płacił, a gdy wspominałam, że będę mu oddawała trochę na
wypłatę, to on stanowczo odmawiał. Nie chciałam robić scen, więc po prostu
odpuściłam sobie tą rozmowę.
Kolejnym etapem było pomalowanie domu. Przyjaciel poprosił
paru zaufanych znajomych o pomoc w malowaniu. Oczywiście zgodzili się bez zastanowienia,
co mnie ucieszyło. Podczas malowania bałam się, że zapamiętają mnie za dobrze i
niedługo znów trafię do Cane Hill, lecz Luke zapewnił mnie, że wszystko będzie
dobrze, co trochę mnie uspokoiło.
Prace nad nowym domem trwały 6 dni. Przez ten czas ze
zwykłego, nieumeblowanego i białego domu, stworzono coś niesamowitego. Wszystko
współgrało ze sobą. Zawsze marzyłam o takim domu, ale nie miałam pojęcia, że
będę taki mieć. Będę wdzięczna mu do końca życia.
- Jak podoba ci się efekt końcowy? – zapytał przyjaciel,
który przed sekundą pożegnał się ze znajomymi, którzy wykonali kawał dobrej
roboty. Rzuciłam się mu na szyje w ramach wdzięczności, bo nie znam osoby,
która tak wiele by dla mnie zrobiła.
- Jest cudownie! Jesteś naprawdę cudowny, wspaniały, boski!
– mogłabym rzucać tak dalej epitetami, bo wiele mi ich przychodzi na myśl. Ale
czy jest sens? Żadne słowa nie mojej wdzięczności wobec niego, nawet nie
uczynią czegoś, co można byłoby potraktować jako podziękowanie, czy
rekompensatę. Nawet nie opiszą tego, co panuje w moim wnętrzu.
- Teraz zostało mi tylko powitać cię w twoim nowym domu! Mam
nadzieję, że pozwolisz mi tutaj nocować – powiedział, a ja uśmiechnęłam się na
wypowiedziane przez niego słowa. Również wzruszyłam się, gdy dotarło do mnie,
że to jest mój dom, mam nową tożsamość i jutro zaczynam pracę. Od teraz rozpoczynam nowe, lepsze życie. Bez
szpitala, pacjentów, wujka. Mam nadzieję, że ich już nigdy nie zobaczę, lecz
los będzie chciał inaczej.
- Dziękuję ci jeszcze raz za wszystko – wyszeptałam i
wtuliłam się w blondyna. On opiekuńczo objął mnie ramieniem i zaprowadził do
sypialni, gdzie miałam uszykować rzeczy do spania.
- Musisz być na jutro wypoczęta. Z tego co wiem, to od jutra
zaczynasz pracę, więc uszykuj sobie coś eleganckiego. Miłych snów, Melanie –
powiedział i ucałował mnie w czoło na dobranoc. Zawsze to robił, gdy spaliśmy
razem. Wtedy czułam się bezpieczna i chciana przez kogokolwiek. Nie mam na
myśli, że mnie pokochał. Po prostu wiem, że zależy mu na naszej przyjaźni i w
dobrych oraz złych momentach będzie ze mną. Przez najbliższy czas właśnie to
pokazał.
- Mam prośbę. Gdy jesteśmy, to mów do mnie Julie, a nie
Melanie. Kocham moje imię i ciężko będzie mi się z nim rozstać – poprosiłam
przyjaciela, a on bez chwili zawahania, zgodził się. Podziękowałam mu ładnie i
życzyłam dobrej nocy, a on następnie opuścił moje nowe królestwo. Tak jak
radził mi przyjaciel, poszłam wykonać wieczorną toaletę, która nie różniła się
niczym od innych. Po skończeniu czynności postanowiłam wejść do garderoby i
spróbować wybrać odpowiedni strój na jutro. Moja garderoba jest wypchana po
brzegi, więc mam zajęcie na dłuższy czas.
Po długich poszukiwaniach wybrałam czarną kloszowaną
spódniczkę, którą pokochałam, gdy tylko ujrzałam ją w sklepie. Do tego
postanowiłam założyć koszulę w czarno-czerwoną kratę, którą wsadzę w środek. Co
do butów, to jeszcze nie wiem, ale najprawdopodobniej ubiorę ukochane, czarne
vansy. W końcu muszę wytrzymać niewiadomo ile godzin, w odpowiednim obuwiu, a
szpilki według mnie nie nadają się na długie chodzenie. Aby dopełnić strój,
ubiorę kilka bransoletek.
Szukanie ciuchów na jutrzejszy dzień było dla mnie
męczarnią. Nigdy nie lubiłam ich wybierać, a teraz jeszcze wyszłam z wprawy.
Zanim trafiłam do szpitala, to wystarczyło jedne spojrzenie w głąb szafy i
wiedziałam co mam ubrać. Tęsknię za tymi czasami, ale teraz będzie o wiele
lepiej. Przynajmniej są takie moje założenia. Nie miałam ochoty na rozmyślanie
o tym co jest, było i będzie. Podejrzewam, że zakończyłoby się to płaczem,
którego wolę uniknąć, gdy w jednym domu jest ze mną Luke. Od razu wypytywałby
mnie o powód mojego płaczu, ale przecież nie wyjawię mu prawdy. Nie mogę. Nie
teraz.
Następny dzień
Obudziłam się o szóstej. Nie mogłam już dłużej spać, gdyż
obudziłam się z powodu koszmaru. Mógłby on się powtórzyć, więc zamiast powrócić
do snu, to po prostu włożyłam słuchawki do uszu i odpaliłam playlistę, którą
wczoraj utworzyłam przed snem. Znalazła się na niej między innymi piosenka
Green Day’a „American Idiot” oraz The Vamps i Demi Lovato „Somebody To You”.
Pewnie dziwi was, że słucham popu i punku jednocześnie, ale ja lubię różne
rodzaje muzyki. Green Day’a pokochałam przez przypadek, gdy robiłam tacie
śniadanie. Włączyłam jedną ze stacji radiowych i akurat leciało w niej „American
Idiot”. To jedna z piosenek, które przypominają mi o ojcu.
Niespodziewanie łzy zaczęły spływać mi po policzkach, gdy
przypominałam każdy poranek spędzony z tatą. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, a gdy
ktoś z nas miał problem, to po prostu o tym mówiliśmy i próbowaliśmy go
rozwiązać. Raz miałam problem miłosny. Tata o nim wiedział i jego reakcją były
słowa „podaj adres, a zaraz ten chłopak będzie wiedział, że mojej córci nie
rani się”. Zachichotałam na tą myśl. Jakie to były piękne czasy… lecz już nie
wrócą.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wparował Luke. Nie zdążyłam
otrzeć do końca łez, więc je zauważył, co spowodowało jego sprint w kierunku
mojej osoby. Szybko usadowił się obok mnie i przyciągnął do siebie,
jednocześnie wyciągając mi słuchawki z uszu, które uniemożliwiłyby nam rozmowę.
- Julie, dlaczego płaczesz? – zapytał z troską wyczuwalną w
głosie.
- Przypomniał mi się ojciec. To nic takiego. Czasami każdy
musi popłakać – wyjaśniłam i odsunęłam się od przyjaciela, który jedynie wysłał
mi pocieszający uśmiech. – O której mam być w pracy? – zapytałam jednocześnie
zmieniając temat, gdy próbowałam wyjść z
łóżka, ale na marne, gdyż byłam szczelnie owinięta w kołdrę. Nawet nie wiem
kiedy i jak to zrobiłam.
- O jedenastej zaczyna się trening, więc mamy przyjść pół
godziny przed – poinformował mnie. Znów byłam mu wdzięczna za wsparcie, bo sama
bałabym się tam iść. Teraz ogarnia mnie strach przed rozpoznaniem mojej osoby.
Boję się tego cholernie, więc przed najbliższy czas będę wychodziła rzadko z
domu. Najprawdopodobniej tylko do pracy i do sklepu. Nigdzie więcej.
- No okej. Idę na dół coś zjeść, a potem zacznę się szykować
– oznajmiłam i z trudem wygramoliłam się z łóżka. Zbiegłam wraz z chłopakiem do
kuchni, gdzie zaczęliśmy przygotowywać śniadanie. Poprawka. On robił sobie
śniadanie, bo mi wystarczyło jabłko, które leżało w miseczce na blacie. Nigdy
nie jestem głodna, ale dla świętego spokoju jem choć trochę, aby nie mieć
prawionych kazań, że nic nie jem. Wiem, że organizm potrzebuje jedzenia, abym
miała siłę na przetrwania całego dnia, no ale ile można jeść?
- Nie podoba mi się, że zjadłaś tylko tyle, ale tak nie uda
mi się przekonać cię do zjedzenia jeszcze czegoś – westchnął bezradny Luke.
Przewróciłam oczami i chwyciłam kolejne jabłko. Od razu na jego twarzy pojawił
się uśmiech. Byłam z tego powodu zadowolona. – Ty idź się szykować, a ja
posprzątam – powiedział Luke, gdy skończyłam zajadać owoc. Pokiwałam głową na
znak zgody i popędziłam do sypialni, gdzie na krześle miałam przewieszony mój
strój na dziś. Chwyciłam go i ruszyłam do łazienki, gdzie ściągnęłam z siebie
piżamę za którą służyła duża koszulka i krótkie spodenki, a następnie
wskoczyłam pod prysznic, aby odświeżyć się. Potem zaczęło się ubieranie,
malowanie i robienie fryzury, na którą nie mogłam się zdecydować. Miałam
dylemat, czy zrobić koka, francuza, a czy może zostawić rozpuszczone.
Ostatecznie zdecydowałam się na ostatnią wersję.
- Pięknie wyglądasz, Julie – pochwalił mój wygląd Luke,
który był ubrany zwyczajnie. Czarne rurki, biały podkoszulek i trampki. Nie
jest on typem chłopaka, który stoi długo nad szafą i nie wie w co się ubrać.
Jest tego przeciwieństwem. Ubiera się w proste rzeczy i wybiera je w pięć
minut. Pozazdrościć tylko czasu.
- Dziękuję – odparłam krótko. Pokręciliśmy się jeszcze
chwilę po mieszkaniu, a potem opuściliśmy dom i poszliśmy do auta Luke’a, aby
wyruszyć w stronę stadionu i jednocześnie biura drużyny Doncaster Rovers. Jechaliśmy
ponad dwadzieścia minut. W tym czasie podziwiałam tą część Doncaster, którą
nigdy nie odwiedziłam. Dziwne. Mieszkałam tu jako mała dziewczyna i po śmierci,
a nigdy w te strony nie dotarłam. Myślałam, że znam moje rodzinne miasto jak
własną kieszeń, a tu niespodzianka.
Szłam cała podenerwowana w stronę gabinetu trenera, który
mieścił się pod stadionem. Nigdy nie spotkałam się z takim czymś, bo zawsze
biura znajdowały się naprzeciwko stadionu, a nie pod.
- Witam cię, Melanie! Jest mi bardzo miło cię poznać. Jestem
pewien, że będzie dobrze ci się tu pracowało – powiedział na wstępie Paul Dickov. Uścisnęłam jego rękę i usiadłam z przyjacielem na
wyznaczonych miejscach.
- Mi też miło pana poznać –
powiedziałam niepewnie. Luke to zauważył, uścisnął moją dłoń i wysłał mi lekki
uśmiech.
- No to może przejdziemy do
konkretów. Będziesz moją asystentką, co na pewno już wiesz. Musisz uporządkować
stertę papierów, którą pokarzę ci jutro. Na bieżąco będziesz zajmowała się
moimi spotkaniami i rożnymi sprawami organizacyjnymi dotyczących meczów. Dzisiaj
poznasz chłopaków oraz oprowadzę cię po tym budynku. To tak wszystko w skrócie,
a więcej okaże się w praniu – wyjaśnił wszystko, co chciałam wiedzieć jak na
początek. Pokiwałam tylko głową, bo nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
Pan Dickov podsunął mi pod nos, którą uważnie przeczytałam. Nie zauważyłam w
niej nic podejrzanego, więc po prostu podpisałam ją. Szef oficjalnie przywitał
mnie w drużynie. Również zapewnił Luke’a, że jestem tutaj bezpieczna i może
wrócić do domu.
- Przyjadę po ciebie jak skończysz.
Miłej pracy – ucałował mój policzek i wyszedł z gabinetu.
- Mamy jeszcze chwilę do treningu,
więc wyjaśnię ci co masz robić i jak – odparł szef, który bez mojej reakcji
przeszedł do sprawy. Z piętnaście minut tłumaczył mi jak mam się zachowywać,
jak się przedstawiać, jakim dziennikarzom odmawiać oraz jak załatwiać mecze
wyjazdowe. Sądzę, że to nie będzie łatwe, ale przynajmniej nie będę się
nudziła. Wolę harówkę tutaj niż bezczynne siedzenie w domu i rozmyślanie kiedy
mnie znajdą.
Podczas drogi na boisko pan Paul
dał mi wskazówki, w co mam się ubierać na jakie okazje, aby nie było wtop.
Dzisiejszy strój nie nadaje się za bardzo na przebywanie na murawie, ale jest
znośny, przynajmniej tak powiedział szef. Gdy zawodnicy nas ujrzeli, ustawili
się w szeregu i oczekiwali na słowa ich trenera. Chyba wytresował ich jak w
wojsku.
- Chłopaki, to jest Melanie Powell
i będzie moją asystentką. Jest w niektórych sprawach już obeznana, więc możecie
pytania kierować również do niej. Tylko bądźcie dla niej mili. Jasne? –
zapytał. Każdy po kolei mówił, że rozumie. Trening jednak nie mógł się zacząć,
bo brakowało jednej osoby.
- Przepraszam za spóźnienie! –
krzyknął jakiś chłopak, którego rozpoznałam po głosie. Dziwne, że słyszałam go
tylko raz, a już rozróżniam jego głos. Sama nie wiem dlaczego. Tak, mam na
myśli tego piłkarza, którego spotkałam podczas ucieczki. Tego pana z pięknymi,
niebieskimi oczkami, które widzę zawsze po zamknięciu oczu.
- Przepraszam za spóźnienie – powtórzył się Tomlinson. Na początku mnie
nie dostrzegł, ale gdy to się stało, zapytał się kim jestem. Odetchnęłam z
ulgą, bo nie poznał mnie. W duchu skakałam z radości, bo nikt nie wie kim
jestem i na pewno nie pozna mojej prawdziwej osoby.
Trening trwał dwie godziny, ale
były w między czasie dwie przerwy. Na każdej z nich byłam obserwowana przez
Louisa. Czułam się dziwnie, ale musiałam być w stu procentach skupiona na
pracy, więc nie mogłam pozwolić sobie na podejście do niego i zapytanie o co mu
chodzi. Szef kazał pracować mi na powietrzu, żebym nie gnieździła się w
podziemiach i żeby miał mnie na oku. W końcu to mój pierwszy dzień pracy.
- Dzięki, chłopaki. Idźcie się
przebrać i widzimy się jutro o tej samej godzinie – powiedział pan Dickov. Wszyscy poszli w stronę szatni, nawet szef,
oprócz jednej osoby. Na pewno każdy z was wie, kogo mam na myśli. Gdy stał nad
mną, to udawałam, że go nie widzę i wypełniam papiery. Gdy odchrząknął, to
postanowiłam zwrócić na niego uwagę.
- Słucham? Pomóc panu w czymś? –
zapytałam, a on tylko się zaśmiał. Spojrzałam na niego podejrzliwie. O co mu
chodzi do cholery?
- Jaki pan? – a to o to mu
chodziło! – Jestem Louis. Czy my się przypadkiem nie spotkaliśmy ostatnio?
Wpadłaś na mnie po meczu – powiedział. Próbowałam udawać obojętną, ale tak
naprawdę bałam się jak cholera. Rozpoznał mnie, rozpoznał mnie… Co robić?
Uciekać? Może skłamię? Jestem nawet w tym dobra, więc nie sprawiłoby mi to
problemu. Na szczęście przybyło moje wybawienie w postaci jakieś brunetki.
- Louis, kotku. Idź się przebieraj,
bo musimy jeszcze wstąpić do jednego sklepu – mówiła lekko piskliwym głosem
jego dziewczyna. Chyba. Przynajmniej można było to rozpoznać po jej zwrocie do
niego. Posmutniałam na myśl, że jest zajęty. Każdy przystojniak, a tym bardziej
piłkarz, zawsze znajdzie kogoś sobie. Zaintrygowała mnie jego osoba, ale teraz
to już nie ma znaczenia.
-----
Cześć wszystkim!
Na wstępie bardzo Was przepraszam, że
przez prawie miesiąc czekaliście na rozdział! Szkoła się zaczęła i musiałam się
dużo uczyć, bo to ostatnia klasa gimnazjum. Czekają mnie egzaminy do których
mam 3 godziny dodatkowe na rozwiązywanie testów. Masakra...
Ale coś mnie wzięło na pisanie i
dokończyłam rozdział, bo zaczęty już miałam dawno.
Przepraszam również za błędy, które na
pewno jedna osoba wyłapie :)
A co do rozdziału. Jeżeli uznacie, że nie
spełnia Waszych oczekiwań, to po prostu zawieszam bloga i wrócę, gdy będę
dysponowałam czasem, aby regularnie dodawane były rozdziały, i gdy będę czuła
się na siłach.
Decyzja należy do Was! Ma zawiesić bloga czy dodawać, gdy
będę miała czas na pisanie? Piszcie
w komentarzach.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim
rozdziałem! <3 Również za wyświetlenia każdego dnia i za dodawanie się do
obserwowanych! Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to cieszy.
Znów coś pogrzebałam, gdy kopiowałam rozdział i wygląd posta jest inny. Przepraszam za to najmocniej, ale nie umiałam tego usunąć.
Miłego weekendu życzę!! <3
Piszesz naprawde swienie i uwielbiam tego bloga xx wedlug mnie powinnas pisac dalej a rozdzial kiedy bedzie wtedy bedzie. Wydaje mi sie ze warto jest na nie tyle czekac bo sa naprawde dobre i przyjemnie sie je czyta ☺
OdpowiedzUsuńMm kochane <3 Właśnie długo nie było ale spoko ja też jestem w ostatniej klasie gim i też mamy naukę ;/ Pisz dalej nie zniechęcaj się a co najważniejsze nie zawieszaj! <3
OdpowiedzUsuń@VictoriaSweet15
Przyjemny rozdział, szybko się czytało, jednak moim zdaniem jest dość prosty i trochę nudny... Błędy językowe również się pojawiły, jest ich zdecydowanie więcej niż poprzednio, ale rozumiem, że to przez brak czasu na skontrolowanie ich. Przepraszam, ale nie jestem w stanie napisać Twoich ulubionych długich komentarzy, ponieważ dosłownie każdą wolną chwilę przeznaczam na sen. Piszę to z bólem serca, ale myślę, że powinnaś zawiesić bloga. Niestety, widać spadek formy po wakacyjnej przerwie. Teraz jest czas na naukę i nie widzę powodu, żebyś zmuszała się do pisania, skoro nic dobrego z tego nie wynika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę sukcesów w nauce!
O matko matko matko , zawsze jak czytam rozdział to mam wrazenie , ze lada chwila ją złapią a to byłoby straszne !!!!! :P
OdpowiedzUsuńCzekam kochana na next i już nie mogę się doczekać :P
Buziaki :P
Sama zawaliłam swój blog więc Cię rozumiem...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <33
Przepraszam, że dopiero teraz :)
http://isnt-she-precious.blogspot.com/
Mam nadzieję że dalej będziesz pisała bo opowiadanie zapowiada się ciekawie *.*
OdpowiedzUsuńNo więc tak...jestem głodna, więc jestem zła. Chcę rozdział. Bo będę wściekła. Kurde...czekam na rozdział, bo masz talent! Pozdrawiam taką panią co zawsze jej coś nie pasuje. (tylko my wiemy o kogo chodzi xx) weny!
OdpowiedzUsuń