Po trzech godzinach obudziło mnie pukanie do drzwi.
Niechętnie wstałam i poszłam do przedpokoju. Nie miałam pewności, czy to Luke,
więc spojrzałam przez wizjer. Uśmiechnęłam się, gdy ujrzałam blond czuprynę. Odkluczyłam drzwi i już po chwili przede mną stał mój przyjaciel z szerokim
uśmiechem. Rzuciłabym mu się na szyję, ale w ostatniej chwili ujrzałam
sąsiadkę, która mnie nie lubi. A nawet nienawidzi. Jestem pewna, że od razu
zadzwoniłaby do Cane Hill, gdyby mnie spostrzegła, aby upewnić się, czy na pewno
zostałam wypuszczona. Zaprosiłam chłopaka do środka. Gdy tylko zamknęłam drzwi,
to przyciągnęłam chłopaka do siebie, który wypuścił ze swych rąk torbę i
wtuliłam się w jego tors. Luke na początku nie zareagował, lecz po chwili oddał
uścisk.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptałam i uroniłam kilka łez ze
szczęścia, że w końcu mam go przy sobie. Gdyby odwrócił się ode mnie po moim
trafieniu do szpitala, to nie miałabym wielkich powodów do ucieczki. Chciałam
się zakochać jak każda nastolatka, ale co to by było za życie, gdzie nie ma się
przyjaciół, chowasz się po wszystkich zakamarkach, aby cię nie znaleźli i do
tego pracujesz nielegalnie. Pomyślmy… Gdybym była zdana tylko na siebie, to
musiałabym pracować na lewo, bo uczciwi ludzie od razu wydaliby mnie w ręce
pracowników szpitala. A tak jestem pewna, że Luke mi pomoże i będę mogła być
chociaż w połowie uczciwym obywatelem.
- Ja za tobą też, Julie. Nawet nie wiesz jak bardzo -
powiedział i odsunął się. Na jego pięknej twarzy widniał uśmiech, który nie
schodził z twarzy od początku naszego spotkania.
Poszłam z chłopakiem do salonu i usiedliśmy na kanapie. Z
walizki wyjął reklamówkę, w której była chińszczyzna oraz karton soku
pomarańczowego, który był moim ulubionym. Dziękowałam mu w duchu, gdyż
umierałam z głodu. Luke postawił na zakurzonym stoliku dwa pudełka, a ja
pobiegłam do kuchni po szklanki, które najpierw dokładnie umyłam. Po drodze
zgarnęłam z szuflady jakąś szmatkę, którą mogłam wytrzeć stół. Wstyd mi było,
że muszę go przyjmować w takim brudzie.
- Widzę, że dawno nic nie jadłaś - stwierdził, gdy zauważył
w jakim tempie pochłaniam chińszczyznę. No co? Jak jestem głodna, to nie będę
modliła się nad jedzeniem, tylko je zjem.
- Można tak powiedzieć.
Sam widzisz w jakim stanie jest ten dom, więc posilić się nie mogłam -
odpowiedziałam z pełną buzią. Zachowuję się jak świnia, ale w tym momencie mnie
to nie obchodzi.
Przecież nie powiem mu prawdy, że zwiałam ze szpitala i żeby
móc to zrobić, musiałam powstrzymać się od jedzenia, aby jak najdłużej spędzić
czasu z Natashą. A właśnie… Nat. Mam nadzieję, że w porę ją znaleźli i teraz
leży w pokoju pielęgniarek i czeka na wybudzenie. Prawdę mówiąc, to Jane spadła
mi z nieba, bo gdybym jej nie spotkała, to najprawdopodobniej Nat umierałaby w…
spokoju?
- Podczas drogi do ciebie dużo myślałem. Mówiłaś, że chcesz
zacząć nowe życie i zależy ci, aby nikt cię nie rozpoznał. Słyszałem o pewnej
spokojnej dzielnicy na obrzeżach Doncaster i poprosiłem zaufaną osobą, aby
sprawdziła w jakich cenach są tam domy. Jutro tam pojedziemy i wybierzesz sobie
nowe lokum. Jeszcze coś wymyśliłem, ale o tym dowiesz się jutro - mówił. Z
każdym jego słowem miałam ochotę rzucić się na niego i wycałować całego, tak
jak zawsze robiłam w młodości, w ramach wdzięczności. Nie myślałam, że mój
przyjaciel jest aż takim geniuszem! W zaledwie trzy godziny wymyślił to
wszystko i można powiedzieć, że połowę zrealizował!
- Dziękuję ci bardzo. Ja nie wiem co powiedzieć i jak w jaki
sposób się zrekompensować - powiedziałam i spuściłam wzrok. Posmutniałam, gdyż
on robi dla mnie coś takiego, a ja go tylko okłamuję. Zasługuje na poznanie
prawdy, lecz nie jestem w stanie opowiedzieć mu o wszystkim. Jeszcze nie teraz.
Ale na pewno to zrobię. Nie wiem, czy za miesiąc, czy za pięć, ale on na to
zasługuje i dowie sie wszystkiego.
Chłopak chwycił palcami mój podbródek i uniósł głowę tak,
abym spojrzała w jego niebieskie oczy. Uśmiechnął się do mnie, a ja
odwzajemniłam ten gest, gdyż jego uśmiech jest strasznie zaraźliwy tak jak śmiech,
który po chwili rozbrzmiewał w moich uszach.
- Oj ty głuptasie. Przecież wiesz, że dla ciebie zrobiłbym
wszystko i wystarczy mi zwykłe dziękuję. Chcę dla ciebie jak najlepiej i żeby
twój słodki uśmiech nigdy nie znikał z twojej uroczej twarzyczki - powiedział.
Poczułam się z lekka niezręcznie, gdyż takie słowa mówi raczej chłopak, który
jest zakochany po uszy w dziewczynie, a nie przyjaciel. Jednak znam go i wiem,
że czasami wyjeżdża z takimi tekstami, które wyłącznie mają przekaz
przyjacielski. Przytuliłam Luke'a z całych sił i jeszcze raz podziękowałam.
- No to co, idziemy spać? Widzę, że jesteś zmęczona, a na
jutrzejszy dzień jest ci potrzebna energia - zaproponował. Pokiwałam twierdząco
głową, chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam w stronę mojej sypialni.
Dlaczego nie prowadzę go do pokoju gościnnego? Jest on o wiele w gorszym stanie
niż moje królestwo, a w ogóle odkąd pamiętam, to zawsze spaliśmy razem. A jak
zdarzało się, że każdy był w innym pokoju, to zaraz już byliśmy razem, bo nie
mogliśmy inaczej zasnąć. Tak już mamy, że gdy jesteśmy w pobliżu, ale nie śpimy
w jednym łóżku, to nie umiemy zasnąć. Przy sobie czujemy się bezpieczniej i ze
spokojem zasypiamy. Rzadko się zdarza, że zarywamy noce na rozmowach. Zawsze
takie rzeczy załatwiamy w dzień.
Gdy przyjaciel zobaczył bałagan w moim pokoju, to oczy
prawie mu wyszły na wierzch. Chyba nie spodziewał się, że mogę mieć aż taki
bałagan. Jestem czyścioszkiem i za każdym razem mam porządek, a tu taka zmiana…
- Yyy… Po prostu zanim zabrali mnie do psychiatryka, to
wzięłam się za sprzątanie papierów i jakoś nie udało mi się skończyć -
wytłumaczyłam swój artystyczny nieład, który panował w moim pokoju.
Mój towarzysz nic nie odpowiedział, tylko wziął się za
układanie na tak zwaną "kupkę" wszystkich kartek. Oczywiście od razu
zaczęłam mu pomagać. Gdy uporaliśmy się z wszystkim, co leżało na łóżku, to
postanowiłam zajrzeć pod nie. Znalazłam tam mój pamiętnik, który był otwarty.
Nie chciałam go czytać, przynajmniej nie w tym momencie. Pobiegłam na dół, nie informując
przyjaciela o przyczynie mojego nagłego biegu i schowałam zeszyt w głąb walizki.
Kto wie, może znów będę prowadziła pamiętnik?
- Po co zeszłaś na dół? - zapytał Luke, który leżał już pod
świeżą pościelą, którą wyciągał jak wybiegałam z pokoju.
- Spakować pamiętnik do walizki, bo znalazłam go pod
łóżkiem. Nie chcę, aby wpadł w czyjeś ręce - wyjaśniłam mu. Podeszłam do szafy
i wyjęłam za dużą koszulkę, którą miałam wykorzystać jako piżamę.
Poinformowałam przyjaciela, że idę do łazienki i po chwili zniknęłam za jej
drzwiami. Rozebrałam się do bielizny na którą następnie ubrałam koszulkę. Włosy
związałam w niechlujnego koka i wróciłam do chłopaka, który zilustrował mnie
wzrokiem, gdy zmierzałam w jego kierunku. Wślizgnęłam się pod kołdrę i wtuliłam
w przyjaciela, który objął mnie jedną ręką w talii.
- Dobranoc, mała - wyszeptał mi do ucha.
- Dobranoc, wielkoludzie - odpowiedziałam, a chłopak
zachichotał. Jak ja kocham ten dźwięk…
Następny dzień
Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do mojej
sypialni. Poczułam czyjeś ręce na swojej tali. Przestraszyłam się, ale po
chwili przypomniałam sobie, że jest przy mnie Luke. Uśmiechnęłam się pod nosem
i odwróciłam w stronę przyjaciela, który słodko spał. Nie chciałam go budzić,
ale musiałam. Co zrobiłam jakiś ruch, to jego uścisk był coraz mocniejszy. Nie
jestem jakimś skarbem, który można ukraść, więc dlaczego on mnie tak pilnuje?
- Luke - wyszeptałam. Chciałam tylko wstać, a on może iść
dalej spać, ale niech mnie puści! - Luke! - krzyknęłam, a chłopak nadal nic. -
Zaczynasz mnie wkurzać, Hemmings - pomyślałam. Jestem tylko jego przyjaciółką,
która nie ma gdzie uciec, więc mógłby mnie łaskawie puścić.
- No już cię puszczam. Myślałem, że dłużej pośpimy sobie -
powiedział i poluźnił uścisk. Automatycznie wyskoczyłam z łóżka, gdyż
przyjaciel mógłby rozmyślić się i znów uwięzić mnie w szczelnym uścisku.
- Możesz jeszcze przecież spać. Ja tylko chciałam iść się
ubrać - wymamrotałam. Wyjęłam z szafy szorty, bokserkę, miętowy sweterek,
świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę , która
nie trwała zbyt długo. Po wyjściu z pomieszczenie zaczęłam poprawiać łóżko, bo
nie miałam co robić, ponieważ teraz Luke zajął łazienkę. Normalnie poszłabym do
kuchni, aby uszykować nam śniadanie, ale teraz jest to niemożliwe, bo szafka i
lodówka świecą pustkami
- Gotowa do wyjazdu i rozpoczęcia nowego etapu życia? -
spytał poprawiając przy tym swoją koszulę. Pokiwałam twierdząco głową i
ruszyliśmy na dół, skąd zabraliśmy swoje walizki, aby następnie opuścić mury
mojego rodzinnego domu.
Gdy siedziałam już na miejscu pasażera, to spojrzałam
ostatni raz na dom do którego już nigdy nie wrócę. Łzy zgromadziły się w moich
oczach, lecz nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach. Delikatnie wytarłam je.
Na szczęście już żadne nie pojawiły się.
- Długo jeszcze? - zapytałam. Jestem niecierpliwą osobą, co
niektórych zniechęca do mnie, ale też zdarzały się osoby, których to bawiło.
Niestety już ich nie spotkam. Dlaczego? Cała moja paczka z Londynu wyjechała do
Nowego Jorku, gdzie każdy znalazł swoją szkołę marzeń, a niektórzy nawet
miłość. Pozazdrościć.
- Zejdzie nam jeszcze jakieś pół godziny, bo pojedziemy do
McDonalda. Jestem głodny, ale nie wiem jak ty - odpowiedział. Jak na zawołanie
zaburczało mi w brzuchu, co chłopak skomentował śmiechem. Nie da opisać się
szczęścia, które panowało w moim sercu, gdy tylko na twarzy tego chłopaka
formował się uśmiech z mojego powodu. Brzmi to trochę jakbym była w nim
zakochana, lecz to nie prawda. Po prostu jest on najlepszym przyjacielem na
świecie dla którego zrobiłabym wszystko.
Pamiętam jak dziewczyna, w której był zakochany po uszy, dała mu kosza. Chodził całymi dniami przybity, więc poszłam do niej i zmusiłam ją,
aby umówiła się z Luke'iem na jedną randkę, ale miała zniechęcić go do siebie.
Taka zła ja… Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli i Luke błyskawicznie
odkochał się.
Podjechaliśmy pod McDonalda. Przyjaciel kazał mi chwilę
poczekać, bo poszedł złożyć zamówienie. Po pięciu minutach wrócił z pełną torbą
niezdrowej żywności.
- Ty chcesz mnie utuczyć! - westchnęłam. Spojrzałam do
środka i chwyciłam dużą porcję frytek, które od razu zaczęłam zajadać.
- Nie zapominaj, że też jestem głodny. Nie musimy tego od
razu zjadać, bo przyda się na później. A z tego co wiem, to każdy dom jest
zaopatrzony w mikrofalówkę, więc bez problemu odgrzejemy to co zostanie - stwierdził.
Dziesięć minut konsumowaliśmy nasze niezdrowe śniadanie, a następnie ruszyliśmy
w dalszą drogę. Cały czas chłopak opowiadać, co wydarzyło się u niego przez te
pięć cholernych miesięcy. Odbył trasę koncertową wraz z zespołem One Direction. One Direction,
One Direction… Skądś tą nazwę kojarzę!
- Opowiedz mi coś o nich. To jest jakiś znany zespół,
prawda?
- Tak. Zajęli oni trzecie miejsce w X-Factorze, w 2010 roku.
Ich sława rosła z dnia na dzień, mieli coraz większą liczbę fanek. Tylko teraz
odszedł jeden z nich i ich dalsza działalność wisi pod znakiem zapytania, bo
Louis miał wiele wielbicielek - wyjaśnił w skrócie. Wiedziałam, że skądś
kojarzę tą nazwę. A ten Louis, to przystojny brunet na którego wpadłam wczoraj.
Nie mogłam nic powiedzieć Luke'owi, bo chciałby wiedzieć dlaczego biegłam, co o
nim sądzę i czy z nim rozmawiałam. A takiej rozmowy nie przeżyłabym, bo znów na
koncie byłoby kolejne kłamstwo. - A najlepsze jest to, że zrezygnował z kariery
muzycznej dla swojej dziewczyny, która marudziła, że go rzadko widuje, bo
ciągle był w trasie Londyn - Doncaster - dokończył swoją opowieść, która mnie
zaintrygowała. Czyli to był kolejny chłopak, który nie zwróciłby na mnie uwagi,
gdybyśmy ponownie się spotkali…
- Jesteśmy na miejscu - wyrwał mnie z zamyśleń mój
przyjaciel. Wysiadłam z gracją, z samochodu i rozejrzałam się po dookoła. To
nie było zwykłe, małe osiedle z przytulnymi domkami, lecz skupisko will! Szok,
który mnie opanował, potwierdziłam szeroko otwartą buzią. Chyba śnie!
- Wystarczyłby mi tylko mały domek, bo przecież nie mam
nikogo oprócz ciebie - zwróciłam się do Luke'a, gdy ogarnęłam się. Nie
zamierzam zawierać jakiś większych znajomości, bo w każdej chwili będę mogła
zostać rozpoznana. Ach ten Luke… Zawsze lubił mnie rozpieszczać, ale żeby aż
tak?!
- Nie narzekaj, tylko chodź na zwiedzanie domów. Są tylko
trzy, bo reszta została wczoraj sprzedana - popchnął mnie lekko do przodu, abym
ruszyła się, bo cały czas stałam w miejscu.
Wszystkie wille oglądałam z dokładnością i za każdym razem
na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Gdybym tak miała chłopaka, którego
mogłabym tu przyprowadzić, potem mieć z nim dzieci i stworzyć szczęśliwą
rodzinę, byłoby wspaniale. Niestety zostanie ten obraz tylko w moich myślach,
gdyż kto chciałby poślubić psycholkę? Nikt.
- Wybieram ten - oznajmiłam, gdy skończyliśmy oglądać
ostatnią willę. Była ona zdecydowanie najmniejsza ze wszystkich trzech. Nie
chciałam mieszkać w tak dużym domu sama, a wedle mnie Luke nie przeniesie się z
Londynu do Doncaster, bo tam ma trojkę wiernych kumpli.
Ściany były białe, a mebli brak. Jedynie kuchnia była
urządzona. Czyli czekają nas zakupy, których obawiałam się. Ktoś może mnie
rozpoznać, gdyż jestem pewna, że szukają mnie. Wujek Lucas nie będzie spał
spokojnie dopóki mnie nie odnajdzie i ukarze. Trafię na terapię
elektrowstrząsową i zakończę swoje życie, gdyż jestem za chuda, aby przeżyć.
Zawsze pacjenci, którzy tam trafiali, byli przy kości, więc dlatego nic
wielkiego im się nie stało. Mój smutek i zdenerwowanie zauważył Luke.
- Mała, nie smutaj. Załatwimy wszystko w tydzień, ale
najpierw czeka cię mała przemiana. Chodź za mną - zrobiłam to co kazał.
Posłusznie szłam za nim. Minęliśmy pięć domów, aż dotarliśmy na miejsce. Nie
wiedziałam i nawet nie domyślałam się po co tu przyszliśmy, ale gdy weszliśmy
do środka, to wiedziała już gdzie jestem. Chłopak zaprowadził mnie do salonu
fryzjerskiego i zarazem kosmetycznego. Spojrzałam na niego pytająco, a on
gestem dłoni pokazał na kobietę, która szła w naszą stronę.
- Cześć Luke. Kogo mi tym razem przyprowadziłeś? - zapytała
z uśmiechem, a następnie przytuliła chłopaka po przyjacielsku.
- Cześć, Elizabeth. To jest moja przyjaciółka Julie.
Rozpoczyna nowe życie i przydałaby się jej lekka odmiana - zwrócił się do
dziewczyny, która wyciągnęła w moją stronę dłoń, w celu przywitania. Uścisnęłam
jej delikatną i wypielęgnowaną dłoń.
- No to ja ją porywam, a ty masz trzy godziny wolnego -
powiedziała Elizabeth, która od razu zaprowadziła mnie do pomieszczenia, w
którym zaczęła moją metamorfozę.
*Luke*
Widziałem w oczach Julie radość, gdy pozwoliłem jej wybrać
dom, ale też gdy trafiła w ręce Elizabeth, która była kiedyś moją stylistką.
Poprosiłem ją o pomoc, bo wiem, że nigdy nie wydałaby mojej kochanej
przyjaciółki. Dziewczyna wie trochę o Julie, gdyż załamałem się na wieść, że
lokowanej przy mnie nie będzie i akurat na nią trafiło, że powiedziałem jej o
wszystkim. Kochałem ją jak siostrę i rozłąka z nią cholernie bolała. Gdy tylko
do mnie zadzwoniła, to czułem ogromne szczęście, lecz po usłyszeniu jej głosu,
zamarłem. Nawet nie wiem dlaczego.
Aktualnie szedłem na spotkanie ze znajomym, który da nową
tożsamość Julie oraz znalazł da niej pracę. Jak to wszystko załatwiłem w kilka
godzin? Znajomości, parę telefonów i pieniądze, tłumaczą wszytko. Gdybym nie
był w zespole 5 Seconds Of Summer, to nie byłbym w stanie tego wszystkiego
zrobić. Co zwykły Australijczyk, który przeprowadził się w dzieciństwie do
Londynu, mógłby zrobić?
- Siema! Oto twoje papiery. Od dzisiaj ta dziewczyna nazywa
się Melanie Powell i za tydzień rozpoczyna pracę u trenera Doncaster Rovers
jako jego asystentka. Więcej informacji masz w środku, a ja muszę już spadać -
mówił wszystko na jednym tchu, więc myślałem, że zaraz mi tu padnie. Podałem mu
kopertę z pieniędzmi, odebrałem papiery dla Julie i już Blase'a nie było.
Zawsze znikał tak szybko jak się pojawiał, gdyż ma na pieńku z policją i nie
chciałby znów trafić do aresztu.
Wolnym krokiem wróciłem do nowego domu Julie. Przez ten
tydzień, w którym nie będzie pracowała, pomogę jej urządzić dom i oczywiście
nie obejdzie się bez zakupienia nowych ubrań. Nowe życie, nowy styl.
Po wyznaczonym czasie wróciłem do domu Elizabeth, który
jednocześnie był salonem fryzjerskim jak i kosmetycznym. Usiadłem w poczekalni,
ponieważ powiedziano mi, że dziewczyna nie jest jeszcze gotowa. Nie miałem
pojęcia, co mogę robić przez ten czas, więc wyciągnąłem telefon i zacząłem się
nim bawić. Przejrzałem Twittera, odpisałem paru fankom, zaobserwowałem je, a
potem zacząłem grać w Angry Birds.
Prawie ukończyłem dwudziesty poziom, ale przerwano mi grę.
Elizabeth odchrząknęła, więc automatycznie mój wzrok powędrował najpierw na
nią, a potem na moją przyjaciółkę, która wyglądała niesamowicie. Jej włosy
zostały rozjaśnione i wyprostowane. Nie było żadnego śladu po jej niesfornych
lokach, które zawsze opadały na jej twarz. Strój również był inny, nie taki w
jakim ją przyprowadziłem. Miała założoną czerwono-czarną koszulę w kratę, która
była włożona w czarne, postrzępione u dołu szorty, ozdobione ćwiekami. Na
nogach miała czarne vansy, a na ręce dwurzędową pieszczochę. Jednym słowem
wyglądała ostro!
- Wow! - tylko tyle udało mi się powiedzieć. Zaskoczyła mnie
ta zmiana. Myślałem, że zmieni tylko fryzurę, a styl stworzy na wspólnych
zakupach. Jak widać, myliłem się.
- Jak podoba ci się nowa Julie? - zapytała Elizabeth, która
była wyraźnie zadowolona ze swojego dzieła. Nie dziwię jej się. Podszedłem do
kobiety i przytuliłem ją z całej siły.
- Dziękuję - wyszeptałem. - Julie, a teraz Melanie, wygląda
zajebiście i będę musiał ją pilnować, bo nie jeden facet będzie chciał mi ją zabrać
- dopowiedziałem. Na dziewczyny twarzy było wymalowane zdziwienie. Czyżbym jej
o czymś nie powiedział?
- Czemu Melanie? - zapytała zdezorientowana.
- Opowiem ci wszystko w domu - oznajmiłem. - Dziękuję
jeszcze raz i do zobaczenia! - pożegnałem się z moją byłą stylistką i ruszyłem
z Julie do jej nowego domu.
-----
Cześć!
Na wstępie dziękuję za szczere komentarze pod poprzednim rozdziałem! Chciałam Wam jakoś wynagrodzić ten beznadziejny rozdział i ten jest o wiele dłuższy i mam nadzieję, że ciekawszy.
Na pewno Sorki, spadły mi moje nachos lekko się zawiodła, że nic nie było z Louisem, ale w następnym na pewno on się pojawi! :)
Przepraszam za błędy xx
Już Was nie zanudzam tą notką, więc idę "świętować" moje urodziny.
Miłego dnia, Kochani!
Na pewno Sorki, spadły mi moje nachos lekko się zawiodła, że nic nie było z Louisem, ale w następnym na pewno on się pojawi! :)
Przepraszam za błędy xx
Już Was nie zanudzam tą notką, więc idę "świętować" moje urodziny.
Miłego dnia, Kochani!