*Julie*
Jak każdego dnia, zostałam obudzona na śniadanie. Jednak
przed pójściem na nie, miałam pół godziny na odświeżenie się w łazience. Nie
lubiła w niej przebywać, bo nie była ona przeznaczona wyłącznie dla kobiet.
Mężczyźni też tam załatwiali swoje potrzeby. Najbardziej denerwował mnie fakt,
że każdy mógł zrobić to, co chciał. Jak facetom zachciało się pomacać którąś z
kobiet po tyłku, robili to. Ochroniarzy nie obchodziło, że robią to wbrew naszej
woli, nawet bawiło ich to. Zawsze dwóch stało przy drzwiach, aby nikt nie
wyszedł, a pozostali byli rozproszeni po pomieszczeniu, które było duże. Ze spokojem
mogło tutaj umyć się trzydziestu pacjentów, plus oczywiście znalazło się
miejsce dla ochroniarzy. Pryszniców było piętnaście, więc każdy ze spokojem
mógł się umyć.
A wiecie, co jest najgorsze w ochroniarzach? Ich głupie
żarty. Dwa tygodnie temu, jeden z nich, zabrał mi ręcznik oraz uniform szpitalny,
który codziennie dostawaliśmy świeży i powiesił to wszystko na drugim końcu
łazienki. Po długim zastanawianiu się, co mam zrobić, postanowiłam pobiec po
moją własność. Mężczyźni gwizdali na widok mojego nagiego ciała. Niektórzy nie
mieli zamiaru trzymać rąk przy sobie…
Dzisiaj na szczęście nic takiego nie stało się, nie licząc
tekstów, które były kierowane w stronę mojej osoby. Zignorowałam je i zapinałam
dalej swój turkusowy uniform, a później przeczesałam ręką swoje kręcone włosy.
Powoli zaczęłam nie lubić moich loków. Coraz częściej spadały mi na twarz i
plątały się, co było bardzo bolesne. Gdy uda się mi w końcu stąd uciec, to zmieniam
fryzurę, a najlepiej wszystko. Czekam na dzień, w którym ściągnę ze siebie ten
wyblakły turkus, nawet płeć przeciwna dostała lepsze. Są koloru niebieskiego i
wyglądają na bardziej zadbane. Niestety musimy mieć takie kolory, jakie
przeznaczone są dla naszych płci. Wymyślił to wujek, bo parę razy pomylił
kobietę z mężczyzną i żeby uniknąć takich pomyłek, wprowadził taką zasadę.
W pomieszczeniu zabrzmiał dźwięk, który oznaczał koniec
kąpieli. Podeszłam do Jamesa, który chwycił moje ramię, aby następnie zaprowadzić
mnie do stołówki, gdzie zgromadziła się już większa liczba pacjentów. Podeszłam
do okienka, gdzie odebrałam posiłek, który składał się z papki. Zawsze
ciekawiło mnie, dlaczego dostajemy takie świństwo, które ledwo co przełykam.
Spojrzałam na moją dość dużą porcję i z obrzydzeniem na twarzy, podeszłam do
mojego stolika pod ścianą. Miałam z niego najlepszy widok na pacjentów. Lubiłam
patrzeć na ich zachowanie, tym samym dopatrywałam się podobieństw między nimi a
mną. Jedyne co spostrzegłam, to zamyślenie. Większość osób, myśli o czymś, tak
samo jak ja. Zdarzają się też ludzie z częstymi napadami. Krzyczą, rzucają się
po ziemi albo krzesłami w innych. Takich pacjentów bardzo boje się, gdyż nie
chcę, aby stała mi się jakakolwiek krzywda. Zdarzyło się, że krzesło uderzyło
tak mocno w głowę jakiejś kobiety, że już do nas nie wróciła. Podejrzewam, że
umarła. Kawałek metalu wbił się w jej głowę. Lekarzem nie jestem, ale
najprawdopodobniej podczas wyciągania go, mogli uszkodzić jej mózg. Tutejsze
pielęgniarki nie bywają delikatne, więc moje podejrzenia mogłyby się sprawdzić.
Nabrałam na łyżeczkę trochę śniadania i włożyłam sobie do
ust. Spojrzałam na drzwi, którymi tutaj weszłam. Stał tam mój wujek, który
szukał kogoś wzrokiem. Nagle zaczęłam krztusić się. Jego wzrok spoczął na mnie.
Chwile przyglądał się mnie, a po niecałej minucie, ruszył ku mojemu stolikowi.
Nikt nigdy nie przyszedł do mnie, aby porozmawiać. Przed moimi oczami pojawił
się obraz, gdy ojciec żył i wraz z nim rozmawiałam z pacjentami. Zdarzały się
momenty, że nie chcieli, abym odeszła, bo rozmowa dla nich trwała zbyt krótko.
Wtedy wszystko wyglądało inaczej… Gdy jest się pacjentem szpitala Cane Hill, to
nie liczysz się już dla nikogo, chyba że znajdziesz sobie tutaj kogoś, co jest
bardzo trudne. Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Wtedy było tak pięknie, a
teraz jest do dupy.
- Dlaczego płaczesz, Julie? – zapytał wujek, który usiadł naprzeciwko
mnie. Nigdy nie myślałam, że nastanie ta chwila. Przecież wstydzi się tego, że
jego bratanica wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, gdzie sam jest
właścicielem.
- Co cię tak nagle to interesuje? Dla ciebie jestem nic nie
wartą dziewuchą, która dodatkowo jest psychiczna! – uniosłam swój głos, bo
zdenerwowało mnie jego zachowanie. Czy on sobie myśli, że wymarzę z pamięci
jego słowa z korytarza lub te po moim przyjeździe tutaj? Wciąż mam w głowie
jego słowa. – Nie pamiętasz, co powiedziałeś pięć miesięcy temu? To ci
przypomnę. „Nigdy nie wybaczę ci tego, co zrobiłaś. Twój ojciec oraz matka
wstydzą się za ciebie! A ja? Nienawidzę cię za ten czyn i nie chcę, abyś
odzywała się do mnie kiedykolwiek. Gdybym mógł sprawić, że nie byłabyś już moją
bratanicą, to uczyniłbym to!” – odświeżyłam mu trochę pamięć. Jego usta lekko
rozszerzyły się i drżały, a w oczach ujrzałam niedowierzanie. Czyżby myślała,
że nie pamiętam tego? Jest w wielkim błędzie.
- Targały mną mieszane uczucia. Żałuję to, co powiedziałem.
Przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku, że chciałbym poznać twoją
wersję wydarzeń – powiedział łagodnie. Chciał chwycić mnie za rękę, lecz
odsunęłam ją w odpowiednim momencie. Nie wierzyłam, że tak nagle mógł chcieć
usłyszeć, co mam do powiedzenia. To jest niemożliwe. Może chciał to usłyszeć,
aby wpisać wszystko w mojej papiery szpitalne i żebym nigdy nie opuściła tego
budynku? Wiele razy robił tak z innymi. Najpierw zdobywał ich zaufanie, a gdy
dowiedział się całej prawdy ze szczegółami, to następnego dnia oznajmiał
ludziom, że zostają tutaj na zawsze. Rozpłakałam się bardziej na samą myśl, że
mógłby zrobi też tak ze mną. Przecież byłam jego ulubioną bratanicą? Co się z
tym stało? Czy przez moją głupotę, on tak musi mnie ranić?
- Chcę porozmawiać z Natashą. Tylko jej ufam – wyszeptałam. Moje
słowa na sto procent go zraniły, gdy z posmutniał i spuścił wzrok na swoje
ręce, które nagle stały się dla niego bardzo interesujące. Nie obchodziło mnie
to. Sam zranił mnie i to o wiele mocniej, więc dlaczego ja nie mogę tego
zrobić?
Wujek Lucas wstał z krzesła i podszedł do Jamesa, któremu
szepnął coś na ucho. On tylko pokiwał twierdząco głową i ruszył w moją stronę, a
wujek odszedł. Ani razu nie odwrócił się w moją stronę, aby spojrzeć mi prosto
w oczy.
Ochroniarz pokazał gestem ręki, że mam wstać. Otarłam
opuszkami palców łzy i wstałam, następnie ruszyła za nim. Nie byłam pewna, czy
prowadzi mnie do celi, czy może do Natashy. Jednak chwilę później moje wątpliwości
zostały rozwiane. Rozpoznałam drogę i już wiedziałam, że wujek spełnił moją
prośbę.
- Natasha już na ciebie czeka. Lucas powiedział, że możesz
siedzieć tam, tak długo jak chcesz i nie martw się innymi pacjentami. Oni mogą
poczekać – oznajmił. To chyba były najdłuższe zdania, które kiedykolwiek
skierował w moją stronę. Zawsze ograniczał się do paru słów. Jednak teraz
musiał przekazać mi te informację, które miałam posiadać przed wejściem do
gabinetu Nat.
- Dzięki – wymamrotałam pod nosem i weszłam do środka.
Kobieta siedziała za biurkiem i wypełniała kartoteki pacjentów. Z tego, co
orientuję się, to dzisiaj jest środa, więc ma mało pacjentów i przez cały
dzień, musi zgromadzić wszystkie informacje, co uzyskała od pacjentów, do paru kartek
złączonych spinaczem. Nat była tak zajęta, że nie zwróciła nawet uwagi, iż
weszłam. Odchrząknęłam i jej wzrok nagle padł na mojej osóbce.
- O cześć! Lucas wspominał, że chcesz o czymś porozmawiać.
Usiądź sobie i poczekaj chwilę, bo muszę dokończyć opinię o Alexis – odparła z
szerokim uśmiechem.
Kojarzę tą Alexis. Jest ona wybuchową dziewczyną. Dwa dni
temu, krzyczała na całą stołówkę, że wszyscy w tym szpitalu, to nic nie warte
śmiecie i rzuciła się na dwóch ochroniarzy. Skończyli tylko z paroma
zadrapaniami na ramionach, brzuchach i twarzach. Ona nie miała takiego
szczęścia. Została posłana na terapię elektrowstrząsową. Jeszcze nie wybudziła
się, ale wnioskując, że potraktowali ją bardzo ostro, to obudzi się za minimum
tydzień. Przez pierwszy dzień, nie będzie wiedziała jak się nazywa, a potem
zostanie wysłana do Nat i ona jej wszystko przypomni i wykorzysta do tego
pacjentów, którzy rozmawiali z Alexis najczęściej.
- A może włączę ci wiadomości, co? Trochę mi to zajmie, a
nie chcę abyś zanudziła się na śmierć – zaproponowała, a ja zgodziłam się bez
wahania. To jest jedyna szansa, aby dowiedzieć się, co dzieje się na tym
świecie, bo zabrania się nam oglądania czegokolwiek, gdyż możemy chcieć dokonać
zamachu na kogoś ważnego w kraju. Siedzimy samotnie dość długo, co
wystarczyłoby nam na obmyślenie planu. Śmieszy mnie ta teoria. Jak można coś takiego
chcieć, jak trafiasz do psychiatryka, to najprawdopodobniej już stąd nie wyjdziesz.
Wychodzą tylko nieliczni i z powodu dobroci ich rodziny, którzy płacą paręset
tysięcy, aby zostali wypuszczeni.
Kobieta włączyła telewizor, tak jak obiecała, na
wiadomościach. Akurat były sportowe, które kiedyś z chęcią oglądałam. Może i
jestem dziewczyną, ale uwielbiam oglądać mecze, a szczególnie naszej miejscowej
drużyny, czyli Doncaster Rovers. „Wiadomość z ostatniej chwili. Menadżer One
Direction, pięć minut temu ogłosił, że Louis Tomlinson zrezygnował z bycia
piosenkarzem. Pięć miesięcy temu, podpisał kontrakt z drużyną Doncaster Rovers
i wychodzi na to, że teraz odda się wyłącznie piłce. Wiadomo też, że jest już w
rodzinnym Doncaster wraz ze swoją dziewczyną i szykują się na popołudniowy mecz,
który odbędzie się za dwie godziny. Życzymy mu powodzenia! – powiedział prezenter.
W moich myślach znów otworzył się plan działania. Spojrzałam na tajemnicze
drzwi i na moje usta wkradł się szeroki uśmiech.
- Skończyłam! – krzyknęła uradowana Natasha. Patrzyłam się na
nią cały czas. Ona nie zasługuje na to, co obmyśliłam. Będzie mi jej bardzo
szkoda, ale muszę tak postąpić. Po prostu muszę!!
- To o czym chciałaś porozmawiać? – zapytała.
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie ufam wujkowi. Chciał,
abym mu powiedziała, co naprawdę się stało, ale wiem, że chce po prostu
wystawić mi papierek, że nie upuszczę już nigdy Cane Hill! – mówiłam podniesionym
głosem. Byłam rozdrażniona i teraz myśl, że może nie udać mi się wydostanie stąd,
wkurzyła mnie jeszcze bardziej. Kurde… Muszę przełożyć wszystko na południe.
Natasha nic nie mówiła, tylko notowała w swoim notatniku wszystkie
spostrzeżenia. – Obejrzysz ze mną mecz? Dawno tego nie robiłam, a to mnie
uspokaja? – skłamałam. Naprawdę nic nie jest w stanie uspokoić mnie na tyle,
abym trzeźwo myślała.
- Jasne. Jeżeli ma ci to pomóc, to oczywiście. To czekaj na
mecz, a ja w tym czasie będę dalej uzupełniała kartoteki, bo pacjenta mam
dopiero o szesnastej trzydzieści, a przed jego przyjściem, musze mieć wszystko
zrobione – poinformowała. Skinęłam głową i wróciłam do oglądania telewizji.
Ten czas dłużył się niemiłosiernie. Ale w końcu nadszedł czas
meczu. Na boisko jako pierwszy, wszedł brunet o nazwisku Tomlinson. To o nim
mówiono w wiadomościach. Z racji, że ekran był mały, to nie mogłam mu dokładniej
przyjrzeć się.
Podczas meczu udawałam, że mnie to wszystko uspokaja, lecz
kiedy usłyszałam gwizdek sędziego, który oznaczał koniec meczu, przeszłam do
działania. Odwróciłam się do Nat, która siedziała obok mnie.
- Przepraszam…
-----
Cześć, kochani!
Za nami już trzeci
rozdział :) Spodobał się? Bo dla mnie ta końcówka jest jakaś… dziwna.
Dziękuję za
komentarze pod ostatnim postem! :*
Możecie podziękować @grande_speranza
za to, że dziś jest rozdział! Dostałam od niej przedwczoraj wiadomość na TT,
która zmotywowała mnie do napisania tego rozdziału :) Dziękuję :*
Mam dwie wielkie
prośby:
1. Czy na swoich blogach moglibyście polecić mój blog? Bardzo
ważni są dla mnie czytelnicy.
2. Pomóżcie mi
zdecydować, czy mam też pisać te opowiadanie na Wattpadzie, aby zyskać czytelników.
Co o tym myślicie?
Proszę pozostawcie po
sobie komentarze
Przepraszam za błędy
xx
Super rozdzial :* Jasne że polece :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo! :*
UsuńO rany, jestem pierwsza?? =o Lecę czytać! Xx
OdpowiedzUsuńJednak druga ;-; No ale nic... Rozdział jest super, na prawdę.
UsuńŁazienki męsko-damskie? Wheeh xd
Głupi ochroniarze, egh. A te uniformy - turkus? Nie aż taki zły :))
Fue, co za jedzenie - tu rzeczywiście jest strasznie ;/
Ohm, przeczytałam to: "Menadżer One Direction, pięć minut temu ogłosił, że Louis Tomlinson zrezygnował z bycia piosenkarzem."" i się rozpłakałam ;cc Wyobraziłam sobie co by było, gdyby na prawdę tak się stało ;c
Bardzo wzruszający rozdział, jeju ;'(
Weny złotko, powodzeniaa Xx
Na szczęście, to tylko stało się w tym ff i Louis nadal jest w One Direction :) Sądzę, że w prawdziwym życiu nie zrobiłby tego fanką.
UsuńDziękuję, Skarbie :)
Buziaki :*
Mmm to opowiadanie jest świetne naprawdę czekam z niecierpliwością na next, nie zniechęcaj się tylko dodawaj częściej, bo już nie mogę się doczekać. Cos mi mówi że ona go pozna i będzie tak słodko.. przynajmniej mam taką nadzieję <3 ;* Weny <333
OdpowiedzUsuńhttp://ask.fm/VictoriaSweet15
Cudowny!!! Lekko się czyta i mam niedosyt :)Końcówka wcale nie byłą dziwna :)). Pisz dalej bo jesteś w tym świetna :)))!
OdpowiedzUsuńJasne przy następnym rozdziale u mnie zareklamuje Twojego bloga :)
A pro po, na dniach powinien się pokazać nowy :))
Zapraszam Cię serdecznie :**
http://isnt-she-precious.blogspot.com/
@Anna_G111
Dziękuję bardzo! Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :)
UsuńPostaram się wpaść dziś wieczorem i skomentować wreszcie :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńNa początku muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, naprawdę. Do tej pory myślałam, że historia Julie może stać się zbyt cukierkowa (jak większość opowiadań związanych w jakiś sposób z One Direction), jednak tak się nie stało. Początek wbił mnie w fotel, nie mogłam się opanować przez dłuższą chwilę. Cieszę się, że zaczęłaś delikatnie łączyć losy Louisa i Julie, a nie zdecydowałaś się na typowe spotkanie na koncercie lub podczas gry w kręgle (to już jest tak oklepane, że chyba odpuściłabym sobie dalsze czytanie XD). Rozdział trzymał w napięciu, cichutko liczyłam na to, że główna bohaterka ucieknie z Cane Hill, ale niestety będę jeszcze musiała troszkę poczekać. mam nadzieję, że nie za długo, bo niestety niedługo wyjeżdżam i nie będę mieć dostępu do Internetu :c. Co do końcówki, to według mnie jest świetna, ale to tylko moja opinia.
Znasz mnie, więc wiesz, że nie może być tak kolorowo. Podczas czytania zauważyłam, że masz drobny problem z przecinkami. Innych większych błędów nie zauważyłam.
Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny rozdział. Liczę na Ciebie! <3
Cześć! :) Właśnie, to opowiadanie nie chciałam, aby było cukierkowe, tak jak moje poprzednie.
UsuńPróbowałam coś wymyślić, aby nie było oklepane. Może i takie będzie, choć jeszcze nie spotkałam się w innych ff z takim spotkaniem.
Eh ... wiedziałam, że jakieś błędy na pewno popełniłam. Staram się robić ich coraz mniej, a czasami wychodzi więcej :/ Oczywiście staram się cały czas i mam nadzieję, że kiedyś w końcu napiszę bezbłędnie :)
Jak najbardziej doceniam to, że się starasz - wiem, że polszczyzna jest trudna i wiele osób ma z nią problemy. Zdarza się, że i ja nie wiem, gdzie powinnam postawić przecinek, jednak pracuję nad tym (tak jak Ty). Kolejną rzeczą, za którą Cię doceniam, jest dbanie o to, żeby opowiadanie nie było oklepane. Naprawdę zachęca mnie to do czytania, oby tak dalej. Ściskam i dalszej weny życzę :)
UsuńExtra blog :) Rozdziały długie, przemyślane i przede wszystkim ciekawe! :D Widać że się starasz :3
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie:
http://nothing-is-forever-baby.blogspot.com/
Byłabym wdzięczna gdybyś zostawiła po sobie jakiś ślad :>
Pozdrawiam i życzę weny.
Dokładnie :)
UsuńTen ff jest napraede swietny :D mam nadzieje ze w prawdziwym zyciu nigdy sie tak nie stanie ze Lou opusci chlopakow i fanow
OdpowiedzUsuń