*Julie*
Po pół godziny dotarłam do miejsca z którego parę miesięcy
temu wyprowadzono mnie siłą. Pamiętam jak dwóch mięśniaków chwyciło mnie za
ramiona i próbowali wynieść z własnego domu. Wierzgałam nogami i wszystkimi
siłami próbowałam wyrwać się z ich uścisku. Niestety nie udało mi się to. Wiem,
że żaden z pracowników szpitala psychiatrycznego nie zamknął wtedy drzwi na
klucz, lecz teraz było na odwrót, więc ktoś musiał tutaj być.
Uklęknęłam przy żabce, pod którą zawsze trzymaliśmy zapasowe
klucze i sięgnęłam je. Byłam zdziwiona, że one jeszcze tam są, bo każda osoba
którą znam, trzyma klucze w takim miejscu. Może i to oklepany pomysł na
trzymanie takich rzeczy, ale jak widać skuteczny. Chyba, że ktoś pozabierał
wszystkie drogocenne rzeczy i odstawił klucz na swoje miejsce, aby nie wzbudzić
podejrzeń. Zaraz się o tym przekonam.
Ostrożnie otworzyłam drzwi od mojego rodzinnego domu.
Drewniana powłoka lekko zaskrzypiała, gdyż najprawdopodobniej nikt nie
odwiedzał wnętrza domku przez pięć miesięcy. Pięć cholernych miesięcy, w
których przeżywałam piekło. Nie wyobrażam sobie powrotu do tamtego miejsca.
Zamknęłam drzwi, słysząc charakterystyczne skrzypnięcie i
zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu pełnym wspomnień. Nagle przed moimi
oczami pojawiło się całe dzieciństwo. Pierwsze kroki, pierwsze słowo, które
brzmiało "tata", impreza z okazji mojego roczku, pierwsza gwiazdka z
rodzicami, których ciała teraz znajdują się pod ziemią i wiele innych wydarzeń,
które chciałabym, aby powróciły. Moje oczy zaszkliły się, gdyż nie zabrakło też
tych złych wspomnień. Kłótnie rodziców, groźby rozwodem, ostatnie spotkanie z
matką oraz jej "koledzy". Nie raz przyłapywałam ją na spaniu z
mężczyznami, których zmieniała jak rękawiczki. Najgorsze jest to, iż zaczęło się
to wszystko po pogrzebie taty. Już tego samego dnia miała kogoś w łożu, który
dzieliła z ojcem w Doncaster. Tą miejscowość uważam za wyjątkową, bo tam się
urodziłam i po śmierci taty chciałam tam wrócić, aby nie jeździć setki
kilometrów, aby posprzątać jego grób. Również życie w Londynie wydawało mi się
nudne, co przekonało mnie do powrotu tutaj.
Nie miała za nic w świecie serca. Pomyśleć tylko jak on mógł
się czuć, gdy widział to wszystko z góry, co matka wyprawia. Znienawidziłam jej
za to, ale również z powodu jej obojętności, która pojawił się, gdy lekarz
oznajmił jej, że jej mąż a mój ojciec, zmarł. Można nawet powiedzieć, że wtedy
poczuła ulgę. Kochająca żona załamałaby się albo chociaż uroniła łzę. Ona
jednak żadnej z tej rzeczy nie zrobiła.
Codziennie chodziłam na grób ojca, aby pomodlić się i
zapalić mu świeży wkład od znicza lub postawić kwiaty. Czasami jednak
pojechałam do wujka, więc nie miałam jak odwiedzić grobu. Matka tam nie
przebywała w ogóle, nawet gdy ją poprosiłam, aby podczas mojej nieobecności podlała
kwiaty. Jej czyn mnie zabolał. Byli z pozoru kochającym się małżeństwem, które
czasami przeżywało kryzys, ale czy to oznaczało, aby po śmierci, brzydko
mówiąc, olać go? Moim zdaniem nie.
Szłam wzdłuż korytarza. Trafiłam do salonu, w którym było
pełno zdjęć. Przedstawiały one mnie, matkę, ojca i wujka Lucasa. Nie było tam
osoby, która nie uśmiechała się szczerze. Każdy miał wtedy powód do radości.
Jedna fotografia została zrobiona w dzień moich szóstych urodzin. Nie pamiętam,
co wtedy dostałam na prezent, ale mogę powiedzieć, że wywołało to na mojej
twarzy szeroki uśmiech. Zawsze tak było. Prezent nie musiał być wielki i drogi,
ale dany od serca. To wystarczyło, aby był on wyjątkowy.
Na kolejnych trzech byłam ja z ojcem. Miałam wtedy może z
cztery latka. Siedziałam na sankach, a tata obejmował mnie od tyłu. Wkoło nas
było pełno śniegu, nawet na mojej różowej czapeczce zagościł biały puch.
Kochałam zimę od zawsze, bo wtedy spędzałam dużo czasu na powietrzu wraz z
ukochanym ojcem. Gdy byłam już trochę starsza, to kończyło się to za każdym
razem bitwą na śnieżki. Nigdy nie wygrałam, ale liczył się spędzony wspólnie
czas.
Przejechałam po ramkach palcami, aby pozbyć się grubej
warstwy kurzu, który był dosłownie wszędzie. Chciałabym posprzątać tutaj, ale
wszystkie detergenty są na pewno przeterminowane lub zepsute, a ja nie mam
czasu by kupić nowe. Również nie mogę narażać się na jakiekolwiek wyjścia, gdyż
mogą mnie załapać.
Obeszłam cały dom, aż dotarłam do mojego pokoju. Ściany były
koloru czerwonego, meble białego, a dodatki pasujące do ścian. Łóżko, które
stało na środku sypialni, było w opłakanym stanie. Wszystkie kartki były
porozrzucane po całej jego długości, a biała pościel straciła swój kolor, który
zszarzał. Moją uwagę przykuł telefon, który leżał na podłodze. Musiał wypaść mi
z rąk, gdy przestraszyłam się obcych
kroków. Podniosłam go. Był rozładowany, bo w końcu przeleżał tam pięć miesięcy.
W chaosie panującym w pomieszczeniu, znalazłam ładowarkę, którą podłączyłam do
urządzenia, a następnie umieściłam w kontakcie, który znajdował się za szafką
nocną, stojącą po lewej stronie legowiska.
Odczekałam chwilę i włączyłam Iphona. Wpisałam kod PIN,
który o dziwo pamiętałam, po czym ukazało mi się pełno nieodebranych połączeń i
wiadomości od Luke'a. Był i jest on moim jedynym przyjacielem, który zawsze
jest przy mnie, rozpozna kiedy jest źle, gdy wcisnę mu jakiś kit dotyczący
mojego samopoczucia oraz wie o wszystkim, co jest związane z moją matką i
naszymi dawnymi kłótniami.
Poznałam go dziesięć lat temu, gdy tata zabrał mnie do
Londynu. Spotkałam go na jednym z pobliskich placów zabaw, który mieścił się
niedaleko domu, który wtedy miał się okazać naszym nowym gniazdkiem. Huśtałam
się samotnie na huśtawce, bo tata rozmawiać przez telefon w niewiadomej mi sprawie.
Luke uchronił mnie przed upadkiem, gdyż w pewnym momencie straciłam równowagę.
To był początek naszej przyjaźni, która mogła rozwijać sie w Londynie, ponieważ
w wieku niecałych 7 lat przeprowadziłam się do tego pięknego miasta. Potem
jednak po ośmiu latach wróciłam do Doncaster, gdyż tam mieścił się grób mojego
ojca.
W Londynie zdarzyło się wiele rzeczy, o których nie chcę
pamiętać. Pierwsze miłości, zdrady, pocałunek. Pierwszy raz całowałam się
właśnie z Luke'iem. Nie wiem nawet jak to się stało, że skończyłam w jego
ramionach, lecz można powiedzieć, iż ten pocałunek był najlepszy. Inni chłopacy
nigdy mu nie dorównali. Ten incydent nie spowodował, że przestaliśmy przyjaźnić
się. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i zdecydowaliśmy nadal być przyjaciółmi.
Otworzyłam szufladę szafki nocnej i wyjęłam z niej
doładowanie. Jakim cudem ono się tam znalazło? Cóż… Nie zdążyłam doładować
sobie konta tego dnia. Teraz
przynajmniej pomoże mi w pewien sposób z dalszą ucieczką. Wystukałam kod, a po
pięciu minutach już miałam zadawalającą sumę pieniędzy na telefonie, więc
wybrałam numer przyjaciela. Odebrał po trzech sygnałach, gdy traciłam już
nadzieje, że odbierze.
- Julie? - zapytał zaskoczony. Byłam tak szczęśliwa, że nie
mogłam nic powiedzieć. Sądziłam, że zignoruje ten telefon, gdy na ekranie ujrzy
mój numer. Na szczęście pomyliłam się. Ale czy nie odwróci się teraz ode mnie?
- Tak, to ja - wyszeptałam po paru minutach ciszy. Nie
wiedziałam co powiedzieć. W sumie to wiedziałam, ale nie miałam pojęcia w jaki
sposób. Nie mogę po pięciu miesiącach rozmawiać z nim jak dawnej.
- Wypuścili cię? - zapytał z trudem. Gdyby to była prawda,
odpowiedziałabym mu, że nie ma zadawać głupich pytać, bo inaczej nie miałabym
jak do niego zadzwonić. Ale prawda jest inna. Postanowiłam zatrzymać dla siebie
tego typu teksty.
- Zostałam wypuszczona za dobre zachowanie - wymamrotałam do
słuchawki. Nawet nie wiem, czy można być wypuszczonym z takiego powodu, z tego
szpitala. To była pierwsza myśl, która wpadła mi do głowy, więc postanowiłam ją
wykorzystać. Między nami panowała głucha cisza, którą przerwał chłopak.
- Potrzebujesz czegoś? Jesteś w swoim dawnym domu? Przyjadę
do ciebie najszybciej jak się da - oznajmił. Jezu, jak mu byłam wdzięczna za
zaoferowanie pomocy, którą postanowiłam oczywiście przyjąć.
- Dziękuję. Po prostu przyjedź do mnie i nie mów nikomu, że
wyszłam. Nikt nie może o tym wiedzieć. Chcę zacząć życie od nowa. Nawet nie
informuj o tym swoich przyjaciół - poprosiłam go. Nie odpowiedział mi nic, więc
znów panowała między nami ta niezręczna cisza, której chciałam uniknąć. Gdy go
słuchałam, to przynajmniej nie myślałam o poczuciu winy, które mnie opanowało z
powodu kłamstwa wobec przyjaciela. Zawarliśmy pakt na początku naszej
przyjaźni, iż powiemy sobie najgorszą prawdę, ale nie będziemy okłamywać się
nigdy.
- Spakuję parę rzeczy i jadę do ciebie. Nie wychodź nigdzie.
Przyjadę jak najszybciej. Do zobaczenia - powiedział szybko na jednym wdechu i
zakończył połączenie. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej w nim mam oparcie i
pomoże mi. Kocham go jak brata i jestem mu za wszystko bardzo wdzięczna.
Szkoda, że nie mam jak mu odwdzięczyć się. Pieniędzy żadnych nie posiadam, on
ma za to ich mnóstwo, więc tym bardziej odpada taka forma podziękowania.
Położyłam telefon na szafce i postanowiłam również spakować parę
rzeczy do walizki, w razie gdybym musiała dalej uciekać. Przeprowadzka jest
konieczna, ponieważ nagłe wzrosty kwot na rachunkach mogą być podejrzane. Tylko
mam mały problem, bo nie wiem gdzie, gdyż nie chcę opuszczać Doncaster, ale też
narażać się na rozpoznanie mnie, gdy wyślą za mną list gończy. Mam nadzieję, że
Luke znajdzie szybko jakieś rozwiązanie.
W rzeczach Nat czułam się okropnie. Gdy tylko na nie
spojrzałam, to miałam przed oczami wydarzenia sprzed kilku godzin. Coś czuję,
że poczucie winy nigdy mnie nie opuści i zawsze będę myślami wracała do tamtego
dnia. Chciałam odgonić od siebie te wszystkie złe myśli zawiązane z dzisiejszym
dniem, więc postanowiłam wziąć prysznic, lecz najpierw dokończę pakowanie. Do
walizki wrzuciłam kilka bluzek, dwie pary szortów, długie spodnie, bieliznę,
bluzę i kurtkę przeciwdeszczową. Wszystko może przydać się, gdyż nie jestem w
stanie przewidzieć pogody.
Uznałam, że mam wszystko i ruszyłam do swojej łazienki, po
drodze kładąc walizkę koło drzwi od sypialni. Zdjęłam z siebie ubrania, które
następnie wrzuciłam do kosza i wskoczyłam pod prysznic. Moja kąpiel nie trwała
długo, gdyż woda była lodowata. Chociaż nie zmyłam z siebie poczucia
całkowicie, to choć na chwilę mogłam zapomnieć o ucieczce, gdyż tylko w moich
myślach przeważał brunet, na którego niedawno wpadłam.
Gdy wytarłam swoje ciało w pierwszy, lepszy ręcznik i
owinęłam go wokół ciała, poszłam z powrotem do sypialni, gdzie miałam dylemat w
co się ubrać. Ostatecznie zdecydowałam się na czarne legginsy, szarą tunikę z
logo zespołu mojego przyjaciela i białe conversy. Z szuflady wyciągnęłam
czarną, koronkową bieliznę i wróciłam do łazienki, aby to wszytko nałożyć na
swoje już zmarznięte ciało. Nie spieszyłam się, gdyż Luke przyjedzie za góra
dwie, trzy godziny, a nie miałam co robić.
Jedno mnie dziwi. Dlaczego w tym domu jest prąd i woda?
Przecież nikt tutaj nie mieszka i tym bardziej nie płaci rachunków. Normalnie
wszytko zostałoby wyłączone. Chyba, że jednak ktoś płaci, ale niby kto?
Ubrana wyszłam z łazienki i sięgnęłam po telefon, który
trafił do mojej lewej ręki, gdy w prawej trzymałam uchwyt walizki. Nigdy nie
wiadomo, co może się stać, więc wszystkie potrzebne rzeczy wolałam znieść na
dół.
Byłam strasznie głodna. Lodówka i szafki świeciły pustkami.
Nawet gdybym coś znalazła, to nigdy nie odważyłabym się tego zjeść, bo choroba
nie jest mi potrzebna. Z burczącym brzuchem położyłam się na kanapie. Zmęczył
mnie ten bieg, więc postanowiłam chwilę poleżeć i odpocząć. Nie panowałam nad
swoim ciałem, które powoli odpływało. Nie zamierzony sen, ogarnął mnie po
niespełna dziesięciu minutach.
-----
Hej, Kochani!
Jak widać udało mi
się coś napisać na wakacjach :)
Rozdział może wydawać
się trochę nudny, bo jest bardziej opisowy itd., ale musicie też znać trochę
przeszłości głównej bohaterki i co czuje. W moich poprzednich ff akcja szła
zdecydowanie za szybko i nie chcę popełnić tego samego błędu.
Proszę komentujcie,
bo to na prawdę mnie motywuje.
"Louis and girl
from the mental hospital" będę też prowadziła na Wattpadzie. ( http://www.wattpad.com/66233406-louis-and-girl-from-the-mental-hospital )
Moim marzeniem jest
zobaczyć kiedyś pod rozdziałami przynajmniej 20 komentarzy (nie licząc moich
odpowiedzi), więc staram się jakoś rozpowszechniać to ff.
Przepraszam za błędy
xx
Miłego dnia
Super ! Zaczęłam czytać i powiem ci że jesteś, świetna w pisaniu ! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCześć!
Na wstępie zaznaczę, że dzisiaj nie będę zbytnio słodzić. W końcu nie wszystko musi mi się podobać, prawda?
Gdy dowiedziałam się, że na Twoim blogu pojawił się nowy post, byłam bardzo podekscytowana, jednak im dłużej czytałam, tym bardziej byłam rozczarowana. W tym rozdziale nie działo się prawie nic, jednak mogę zrozumieć Twoje tłumaczenie, że chciałaś nam przybliżyć przeszłość i myśli głównej bohaterki. Spodobało mi się to, że Julie skontaktowała się ze swoim przyjacielem, ponieważ teraz wreszcie będziemy mogli go poznać. Niestety, tutaj pojawił się pewien paradoks - dziewczyna zadzwoniła do Luke'a, ponieważ oczekiwała szybkiej pomocy, jednak podczas rozmowy trwała pomiędzy nimi kilkuminutowa cisza. Powiedzmy sobie szczerze, kto podczas rozmowy telefonicznej wytrzyma w ciszy kilka minut?
Kiedy czytałam, zauważyłam również, że język, jakim posługuje się główna bohaterka, jest zbyt oficjalny. Umówmy się, że młodzież w jej wieku nie posługuje się takim językiem (nawet ta bardzo dojrzała).
Błędów językowych nie zauważyłam, natomiast pojawiło się kilka literówek (wydaje mi się, że to przez przepisywanie) i błędów interpunkcyjnych. Szczególnie rzuciło mi się w oczy pierwsze zdanie:
"Po pół godziny dotarłam do miejsca, z którego parę miesięcy temu, wyprowadzono mnie siłą" (tutaj nie powinno być przecinka przed słowem wyprowadzono).
Reasumując, nie jestem wielką entuzjastką dzisiejszego rozdziału. Wiem, że mój komentarz wygląda bardzo negatywnie i wyróżnia się spośród tych, które tutaj zobaczysz, jednak jest to moja opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać. Nie chcę Cię zdołować, albo zniszczyć Ci dnia, po prostu uważam, że poprzednie rozdziały były lepsze i stać Cię na więcej. Mam nadzieję, że nie weźmiesz sobie tych słów tak bardzo do serca, ja po prostu chciałabym Cię troszkę zmobilizować. Mam nadzieję, że następne posty będą bardziej przypominać te poprzednie.
Trzymaj się ciepło. Weny życzę!
Hej!
UsuńUprzedzenie, że nie będziesz dzisiaj zbytnio słodzić, przestraszyło mnie.
Zgadzam się, że nikt nie potrafiłby wytrzymać kilka minut w ciszy, lecz pomyślałam, że w tym czasie Luke układa sobie wszystko w myślach, gdyż nie mieli ze sobą kontaktu przez pięć miesięcy.
Język bohaterki spróbuje poprawić jak w następnych rozdziałach. Co do zdania "Po pół godziny dotarłam do miejsca, z którego parę miesięcy temu, wyprowadzono mnie siłą" poprawie je jutro, gdyż nie jestem w stanie dorwać się do komputera brata, bo mój netbook znów się popsuł :/
Dziękuję za opinię i cenię Twoją szczerości :)
Jejku, bardzo się cieszę, że się do mnie nie zraziłaś. Trochę grymaszę, wiem, ale głęboko wierzę, że dzięki temu będziesz coraz lepsza!
UsuńRozdział jest świetny!! Czekam na nastepny;*
OdpowiedzUsuńJa również uważam że stać Cię na więcej, też byłam strasznie podekscytowana zresztą jak rozdział wcześniej ona wpadła na Louisa och :3 Ale fajnie, że opisujesz jej wspomnienia czy uczucia mam nadzieję że w następnym będzie się coś działo i że coś ten teges z Louisem. :) Jesteś świetna i masz talent, więc pisz szybko następny <3 /Sorki, spadły mi moje nachos.
OdpowiedzUsuńTruly
UsuńNie było źle ;) Czasami i taki rozdział może się pojawić :)) Nie zniechęcaj się ;))
OdpowiedzUsuńMi się podobało :))
Zapraszam do mnie :) Dziś pojawi się nowy rozdział :)
http://isnt-she-precious.blogspot.com/
@Anna_G111
Kiedy następny? :D
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać jutro, bo połowę mam napisaną na komputerze, a połowę w zeszycie, a naszła mnie taka wena, że pisze dalej, aby jakoś zrekompensować moim czytelnikom ten rozdział, który nie wypalił :/ Ale jeśli jutro nie dodam, to wyłącznie z braku czasu, bo jutro są moje urodziny :)
Usuń